Facebook Twitter

„Przejaw szczególnego traktowania”

Kogoś wyprowadzają, kogoś wprowadzają. Dołączył chłopak skierowany do Uralska. Czasem widzę Sekę, witamy się, kiedy prowadzą go do toalety, to obok nas. Konwój nie zachowuje się jak zwierzęta, to też tutaj jest normą. Szymkent - ktoś wysiada, ktoś wsiada, właściwie kogoś wyprowadzają, przyprowadzają. Są przedziały dla kobiet - takie same cele. Małolaty próbują rozmawiać, cały wagon jest rozbawiony. Przekleństwa tutaj to jak "dzień dobry", ale nie wobec siebie nawzajem, tylko jako przerywnik między słowami.

 

Trochę wcześniej miał miejsce incydent, kiedy po selekcji wchodziliśmy do swojej celi. W rogu siedział chłopak, a my wchodziliśmy po kolei. Kiedy wszedł do nas inwalida o kulach (jest ich tutaj kilku), od razu wskazał na chłopaka palcem i powiedział: "To cwel". W ten sposób przekazał wszystkim ważną wiadomość, to jest obowiązkowa procedura. Jeśli ludzie nie będą wiedzieć, że chłopak to cwel i przywitają się z nim na przykład przez podanie ręki, mogą go potem nawet za to zabić, za to że to przemilczał, bo taki kontakt z nim jest niedopuszczalny.

 

Chłopak od razu skoczył na równe nogi, zaczął coś wyjaśniać po kazachsku. Zrozumiałem, że on sam ma sprawę za gwałt, i że zgwałcili go na policji. "Wyrokowcy" mówią, że to jest powszechne zjawisko: poszkodowany płaci policji, żeby gwałciciela zgwałcili, wtedy już jest pewne, że w więzieniu zajmie miejsce w "haremie"...Dziwne, że konwój dopuścił do tego, żeby cwel znalazł się we wspólnej celi, to bardzo niebezpieczne. W naszym przypadku pozwolili mu wyjść na najwyższe "łóżko"  i zabronili stamtąd schodzić w ogóle, nawet do toalety: dobrze, że jechał tylko do Szymkentu...

 

Nocowaliśmy po dwoje na jednym miejscu, na waleta, było bardzo niewygodnie i jeszcze bardziej gorąco. Posłania, w tym materacy, poduszek, koców - nie ma niczego i nawet nie jest to przewidziane. Moje dwie narzuty pomagają w tym sensie, że jest miękko. Tutaj każdy ma coś takiego ze sobą. Nad ranem trochę się ochłodziło, zrobiło się lżej, ale nie na długo, przed obiadem znowu zrobiło się upalnie.

 

В celi zostali tylko ci, co jadą do Mangistau, Kyzyłordy, Uralska. Rozmawiamy. Z aktauskimi znalazłem masę wspólnych znajomych, chociaż jestem dużo starszy. Czytają gazety (zabrałem ze sobą), są w szoku, kiedy opowiadam o szczegółach dotyczących ŻO. Były rozmowy o religii, islamie. Terroryzm nie jest w poważaniu, i to cieszy. "Najcięższe" artykuły to rozbój, grabież.

 

Pod wieczór dojechaliśmy do Kyzyłordy; znowu wyprowadzają i wprowadzają. Handryczymy się z konwojem i nikogo do nas nie "dosiedlają". Zostało nas 7 osób, a w sąsiednich celach jest po 10-11. Spaliśmy po ludzku, każdy na swoim miejscu. W nocy strasznie się ochłodziło, po prostu zgroza, wszyscy powłazili pod koce. Anasza się nie kończy, w odróżnieniu od wszystkiego innego. Pykają ją prawie wszyscy. Widać niektórym na coś pomaga. Dzisiaj pod wieczór "stołypin" powinien być w Aktobe.

 

Przyjechaliśmy do Aktobe, jak już zmierzchało. Ze "stołypina" przesadzili nas do więźniarki znowu przepełnionej do granic. Po 20 minutach jesteśmy już w więzieniu centralnym. Wszystkich kierują do celi przejściowej. Pokój 5х3, а nas jest około 20-30 osób. W kącie jest ubikacja, której nie widać spod gówna. Jest wszędzie. Na zbiorniku z wodą, i na ścianach... Zapach odpowiedni.Twarze różne, większość normalnego życia w tradycyjnym rozumieniu tego słowa nie widziała i nie słyszała, ale "główka pracuje" we właściwym kierunku i u wszystkich jednakowo.

 

Znowu inspekcja - na podstawie teczek z aktami. Pojedynczo wyciągają na przeszukanie z rzeczami. Kiedy zostaje około dziesięciu osób, nagle pada pytanie: "Który to Kozlov?". Już jest ciekawiej, dlatego, że przedtem wszystkich wyprowadzali bez podawania nazwiska, po prostu pojedynczo.

 

Gabinet, czterech oficerów policji. Przeszukanie odbywa się z większym zainteresowaniem i pytaniami. Wentylator to niema scena. A to co jest...? Wyjaśniam - turbina w obudowie, łopatek nie ma, ale jest jeszcze pilot... Zabierają wentylator na naradę z kierownictwem. Te moje zapiski też. Początkowo wszyscy mówią na "ty", agresywnie. Potem większość na "wy" i już jest  normalna rozmowa, i o tym co było dawniej, i o polityce.

 

Przeszukanie skończone (bez przysiadów nago się nie obeszło), wentylatora na razie mi nie oddali, wszystko inne mam. Wszyscy poszli do bastyka [kazach. naczelnik, dowódca]. Przyszedł "oper" [pracownik operacyjny], młody chłopak. Rozmawiamy. Tłumaczę, że "występowanie przeciwko władzy" w demokratycznym państwie nie oznacza przestępstwa. Przy okazji okazało się, że ani jeden policjant nie wie, co to jest art.164; nigdy nikogo z takim artykułem nie widzieli. Musiałem tłumaczyć osobno. Wyjaśniam i wydaje się, że rozumieją.

 

Dla "opera" Nazarbayev jest jedyny i najlepszy. Nawet się nim zachwyca, że ten "nie mówi z kartki". "Oper" wyrósł przy tym prezydencie i jest dla niego niepojęte, że może być ktoś inny na tronie. Pytam: "Pensja ci wystarcza?" - "Nie, za mało". - "Dlaczego, jak myślisz?" - "Słaba gospodarka". - "Prezydent silny - jedyny najlepszy, a gospodarka słaba -  jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?" Milczy, myśli i zaczyna inny temat.

 

Jest oczywiste, że w podróży co do mnie są jakieś "wskazówki", to da się zauważyć na wszystkich etapach podróży. Po półtorej godziny (jest już całkiem ciemno) "oper" odprowadza mnie do celi przez podwórze. Przyszliśmy: cela 4х5 metrów. Kran z umywalką jest, ale wody w kranie nie ma.  Na stole bańka z wodą, dwa dwupiętrowe łóżka z kompletem "materac-poduszka-koc". Włączam radio (swoje), gaszę światło (о jak wspaniale, w celi jest wyłącznik), zasypiam.

"Przejaw szczególnego traktowania"

 
 
tagi: nazarbayev kraty prezydent oficerowie taktowanie szczególne Kozlov notatka więzienna cela opis zapiski tron wy ty gabinet policji nazwiska wprowadzają


All Rights Reserved 2013 vladimirkozlov.org Legal Disclaimer O fundacji