A szybę wczoraj jednak wstawili! Coś dziwnego, wychodzącego poza ramy zwykłych więziennych wydarzeń. Kiedy przychodził naczelnik, to towarzyszył mu Make, tutejszy "oper" (pracownik operacyjny) - taki uśmiechnięty lis…Kamil poprzedni naczelnik, który był gliną do szpiku kości pilnował nas osobiście z Sapargali. Nawet klucze do naszych cel miał on, a nie strażnik.
Potem przyjęli mnie ci nierozpoznani ludzie, wsadzili mnie w mróz, do kwarantanny (cela przejściowa), do izolacji, do pojedynczej celi - Make gdzieś się zgubił, zniknął. A teraz, kiedy przyszedł, uśmiechając się powiedział takie zdanie: "Dobrze się tutaj macie, nawet macie swoją własna ochronę". Jeszcze jak! Oper o imieniu Sergey, w randze majora, nie pojawia się w ogóle, to dobrze, nawet przeszukania (dwa albo trzy) robili bez niego.
To jego działka. On rozkoszuje się samym procesem znęcania, w którym może się wykazać, wyśmiewając i szydząc z aresztanta, podczas gdy ten musi zachować milczenie. Zetknąłem się z nim całkiem na poważnie, nie raz. Trafiła kosa na kamień.
Zanim wstawili szybę, dwa razy ją rozbili, i musieli przycinać nową. Nic dziwnego, wstawiać trzeba przez pręty tak zwanego "telewizora". Najpierw trzeba wepchnąć samą szybę w szczelinę między "telewizor" i ścianę, a potem dopiero ją ustawić i zamocować. Młody chłopak z gospodarczego, szef kompanii gospodarczej, musiał się trochę napracować, ale za to teraz rano, da się u mnie wytrzymać.
Wczoraj po wieczornej kontroli na bloku słychać tak zwaną "kursowkę", czyli przekazywanie wiadomości o więźniach. Najdalsza część bloku (tam są najzimniejsze cele, całkiem odizolowane od reszty) prowadzi rozmowę z resztą więzienia, zgodnie z zasadą: "jak kota nie ma, to myszy harcują". Strażników nie było na korytarzu, a ten niezidentyfikowany tajniak, zawsze cichy, nie reaguje, nie daje o sobie znać. Na bloku urządzili coś w rodzaju apelu - kto w jakiej celi, za co, i skąd przyjechał. Słyszę: "B-113 - Kozlov?" - "Tak, Kozlov"- odpowiedziałem. Poszli dalej, nie spytali o nic więcej. Więzienie wie wszystko.
Ta procedura "kursowki" pozwala ustalić każdy szczegół, dowiedzieć się wszystkiego o każdym. Najpierw: kto, skąd, za co. Potem osobno od wszystkich: kto, co wie, jakiej żądają daniny... Ktoś z kimś siedział, ktoś zna kogoś z wolności, i tak oto "kursowka" idzie nie tylko przez całe więzienie, a dociera wszędzie. "Starszyzna" więzienna zbiera te wszystkie wieści i przekazuje dalej na zonę, w różny sposób, razem z wysyłanymi więźniami. Na zonie dodaje się nowe informacje. Kiedy człowiek trafia do kolonii, w większości przypadków wszystko już o tobie wiadomo: kim jesteś, dlaczego tutaj trafiłeś, jakiej jesteś maści...
W ten sposób od czasu do czasu ujawniają donosicieli i cweli. Więzienie ma własne życie, ale zasady tego życia są bardziej zrozumiałe, niż te, które obowiązują na wolności. Tutejsze zasady są dla wszystkich, a na wolności...
Czwarty miesiąc w pojedynczej celi, na kwarantannie, w izolacji. Sapargali ma trochę łatwiej. Jego cela jest po remoncie, ma nowy węzeł sanitarny, trzy duże okna o wymiarach cztery razy większych niż moje, krata tylko zewnętrzna bez "telewizora". A najważniejsze, że ma kontakt z sąsiadami u góry, z boku... Może stać przy oknie i rozmawiać. No i nie ma swojej ochrony.
A tutaj - na przykład teraz: strażnik odszedł, słychać było otwieranie krat bloku, jedna za drugą, a potem oddalające się kroki... Ktoś siedzi naprzeciwko mojej celi, trochę z boku. Wzdycha i wymachuje łapką na muchy. Właśnie podszedł, popatrzył przez "judasza" - i znowu zajął się biciem much. To jasne, jesienne muchy, są dokuczliwe, że aż strach.
Siedzę w celi i słyszę, jak strażnik z cywilami przeszukują moją paczkę z jedzeniemу. Coś szepczą. Słyszalność jest tutaj dobra. Drzwi są żelazne, blok akustyczny. Moja paczka szeleści właśnie tak, jak szeleści moja paczka. Aliya przynosi mi paczki zawsze w tych samych pojemnikach z grubego plastiku. Teraz - już nie zdążyłem napisać, przynieśli mi paczkę, tak jak myślałem i słyszałem.
Postanowiłem wyjść na spacer - chodzę bardzo rzadko. No i chodziłem sobie w towarzystwie mojego anioła stróża w cywilu. On wcale się nie chował(to najbardziej agresywny z nich wszystkich, rozmawiała z nim kiedyś mecenas Venera Sersenbina), siedział na miejscu strażnika, poszedł za mną na spacer (to jest na dachu więzienia) i tam przesterczał przez cały ten czas, kiedy byłem na spacerze.
Dzisiaj jest jakiś taki cudowny dzień. Przyszła pani kapitan. Ma na imię Olesya. Przyszła oczywiście z obstawą. Jest szefem działu gospodarczego. Uśmiecha się. Pachnie od niej perfumami z wolności. Przyszła się dowiedzieć, czy jestem ze wszystkiego zadowolony, czy wstawili mi szybę w oknie mojej celi. Poczułem się niezręcznie. Mówiłem wcześniej kilka razy o tej szybie, dyżurny pomocnik naczelnika aresztu śledczego powiedział: "W wielu celach nie ma, proszę czekać". A tutaj przez naczelnika - raz i dwa, udało się załatwić "poza kolejnością", a do tego jeszcze sprawą interesuje się sama pani kapitan, i jeszcze ładnie się uśmiecha.
... Z gazet do więzienia trafia "Lada TV"(gazeta aktauska, podległa Akimatowi, jest mi wstyd, że byłem wśród tych, którzy zaczynali tworzyć ją od zera, byłem jej współwłaścicielem, wstyd mi za Svetlanę, redaktor naczelną, wstyd za Genę właściciela, wstyd za łajdaków dziennikarzy, którzy wiedzą, że są łajdakami, i z tego żyją), "Kazakstanskaya Pravda" i "Svoboda Slova". Dobre towarzystwo dla gazety, która dzisiaj próbuje upodobnić się do opozycji.
Bardzo źle postąpili Ergaliyeva i Abilov, kiedy gazetę o takim znaczeniu sprzedali na użytek władzy, AP (Administracja Prezydenta). Szanowni państwo, zdradzili ideę! I teraz, który to już rok Aadministracja Prezydenta wykorzystuje, wypromowaną przez opozycję markę gazety, do otumaniania ludzi.
Widzieliśmy wyniki sondaży. Opozycyjna marka partii "Azat", działająca według wzoru z lat 2003-2004 funkcjonowała w społeczeństwie i w 2010 roku, chociaż już wtedy "Azat" był tylko pustym dźwiękiem. Ta inercja jest teraz wykorzystywana przez "Svobodę Slova", i jeśli państwo opozycjoniści Egraliyeva i Abilov tego nie rozumieli, kiedy sprzedawali gazetę AP to są mało pojętnymi ludźmi, a jeśli rozumieli, to cóż, trzeba będzie uznać, że są jednak bardziej pojętni. Jedno i drugie nie dodaje splendoru.
Można oczywiście poświecić gołym tyłkiem żeby rozkręcić nową stronę w sieci, ale to przyciągnie tylko wielbicieli gołych tyłków. Opozycyjny tyłek brzmi symbolicznie, szczególnie, jeśli sobie przypomnieć, że przez "tyłek" został wypromowany ośrodek opozycyjny. Zwłaszcza, jeśli powiązać to wydarzenie z chronologią przetasowań wśród władzy. Kiedy człowiek jest w tym wszystkim zanurzony, łatwo może zagubić się w tej całej plątaninie. Patrząc z pozycji więzienia, gdzie wydarzeń jest mało i można na wszystko spojrzeć z boku, wiele spraw staje się jasnych i zrozumiałych.