Facebook Twitter

aktualności

Cztery pytania dziennikarzy - cztery odpowiedzi Kozlova!

 

Autor: Vladimir Kozlov

Warszawa, 2013-07-11

 

Przyszły cztery pierwsze odpowiedzi na pytania dziennikarzy i doradców opozycyjnego polityka. Na naszą prośbę Alija Turusbiekowa (Aliya Turusbekova) przekazała pytania małżonkowi do kolonii karnej. Sami osądźcie, czy Władimir Kozłow pozostał wierny swoim poglądom.

 

Czas w zamknięciu biegnie zupełnie inaczej niż na wolności. Nie ma tu żadnego Internetu i telefonów komórkowych. Więzień kontaktuje się listami, które idą dłużej niż w XVIII wieku. W związku z tym pierwsze pytanie do Kozłowa może wydać się przestarzałym. Przecież od czasu inicjatywy opozycji, by przeprowadzić referendum minęło tyle czasu! Niemniej jednak komentarze do pytań, które były proponowane do rozstrzygnięcia w drodze referendum nadal są aktualne.

 

"Obecna sytuacja jest niebezpieczna"

 

- Liderzy kilku partii i ruchów społecznych proponowali, by zapytać naród o opinię dotyczącą czterech zagadnień: członkostwa w unii celnej*, deprywatyzacji obiektów strategicznych, budowy elektrowni jądrowej, wybieralności akimów** na wszystkich poziomach. Jakie ma Pan zdanie na te tematy?

 

- Unia celna, i w ogóle wszystkie rodzaje związków międzypaństwowych, jest pożądana. Związek - to przyjaźń, a przyjaźń - to dobra rzecz. Natomiast należy stwierdzić, że w przypadku tej konkretnej unii jest mowa nie o przyjaźni, tylko o wasalnej zależności, w której jeden kraj jest hegemonem, a reszta - w mniejszym lub większym stopniu satelitami, niezbędnym hegemonowi z określonego powodu.

 

Jestem za tym, by wszystkie piękne słowa (w tym i w polityce) były weryfikowane przy pomocy cyfr. Miliardowy deficyt po stronie Kazachstanu mówi o tej Unii Celnej więcej, niż słowa niejednego polityka. Oprócz tego, rosyjskie i białoruskie ceny na produkty rolne niszczą rolnictwo w strefie przygranicznej (w Kazachstanie). Rosną w dostatki wyłącznie posiadacze surowców, wśród których - z jakiejś przyczyny - prawie nie ma obywateli Kazachstanu.

 

Trzeba mówić także o kwestii deprywatyzacji strategicznych przedsiębiorstw, zawartej w pytaniu. Jednakże, jak myślę, należałoby spróbować wykorzystać przykład ukraiński: zaproponować obecnym właścicielom dopłacenie różnicy między ceną, za którą im właściwie podarowano przedsiębiorstwo i ceną, ile to było faktycznie warte - z uwzględnieniem utraconego zysku, inflacji, itp. W przypadku odmowy można zaproponować, by dokonali tego inni kazachstańscy inwestorzy . A gdy i ci odmówią - przeprowadzić nacjonalizację. Przy czym zastrzegam, że słowa polityka w takich kwestiach powinny być poparte również ekonomicznymi argumentami.

 

Co się zaś tyczy budowy elektrowni jądrowej, to ja jeszcze będąc na wolności wypowiedziałem się przeciw, argumentując to tym, że właśnie teraz, kiedy w kraju szaleje korupcja na najwyższych szczeblach władzy, takich obiektów nie należy budować. Oni rozkradną właśnie to, co powinno decydować o bezpieczeństwie obiektu atomowego.

 

Później, gdy nastąpi inna władza, energetyka jądrowa może znaleźć swoje miejsce w naszym kraju. Byłoby dziwne, gdybym myślał inaczej, skoro przeżyłem w Aktau 40 lat, gdzie przez 25 lat wszystko istniało dzięki reaktorowi BN-350. Jednak to było w czasach Związku Radzieckiego i za to, co obecnie uważa się za walory urzędnika, mogli rozstrzelać.

 

I jeszcze wybieralność akimów. Jest o czym pomówić, skoro my jako Demokratyczny Wybór Kazachstnu (DWK) proponowaliśmy to rozwiązanie jeszcze w latach 2001-2002. Była to jedna z naszych głównych propozycji dla prezydenta i rządu Republiki Kazachstanu.

 

Obecnie rząd Kazachstanu sięga po bardzo niepopularne rozwiązania, by domknąć budżet. Wśród nich znalazło się podwyższenie taryf, podwyższenie wieku emerytalnego dla kobiet, zmniejszenie świadczeń na urlopach macierzyńskich, itp. Odnosi się wrażenie, że w rządzie siedzą ludzie, którzy specjalnie chcą doprowadzić kraj do socjalnego wybuchu. Czy myśli Pan, że to sabotaż elit, czy też "przemyślana" polityka władz?

 

Myślę, że wszystko wygląda jeszcze prościej i bardziej smutno. Rząd traci profesjonalizm, którego miejsce zajmuje korupcja. W jej przypadku priorytetowymi  wartościami nie jest już wiedza i umiejętności, a oddanie i służalczość. W związku z tym wielu urzędników czuje, że przyszło na chwilę i ich zadaniem jest uszczknąć jak najwięcej a następnie odskoczyć jak najdalej. Spójrzcie na to, gdzie zamieszkują czyi krewni i gdzie kto kupuje nieruchomości a będzie wiadomo kto jest kim w przyszłości Kazachstanu.

 

Jeśli człowiek nie widzi przyszłości w swoim kraju, to nie będzie się przejmował losem tych, którzy tutaj żyją i żyć będą. W naszym rządzie, w którym podli ludzie kierują głupimi, nie należy oczekiwać innych rezultatów. A i społeczeństwo, niestety, nie nauczyło się sprawnie i systemowo walczyć o swoje prawa.

 

W każdym razie, taka sytuacja jak obecnie, jest niebezpieczna. Temperatura i ciśnienie idą do góry a wręcz przestępczą głupotę rządu mogą wykorzystać "trzecie siły".  Dopóki w naszym rządzie będą siedzieć ministrowie, którzy tuż po trzydziestce z milionowymi dochodami pozwalają sobie tak (głupio i bezczelnie) rozmawiać z ludźmi, groźba wybuchu gniewu społecznego będzie realną.

 

"Moje pretensje są po tamtej stronie muru"

 

W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że w miejscach osadzenia więźniów panują takie warunki, że nawet człowiek wcześniej neutralnie nastawiony do organów egzekucji prawa zmienia swoje zachowanie na agresywne. Co Pan o tym sądzi i dlaczego zachodzi taka metamorfoza?

 

Na to pytanie nie odpowiem jednoznacznie. Miejsca osadzenia, kolonie bywają "czarnymi", "czerwonymi" i "reżimowymi" - jak to ma miejsce tu, gdzie przebywam. Warunki dla więźniów bardzo się różnią w tych miejscach. To bardzo złożone zagadnienie, któremu się właśnie bacznie przyglądam, skoro już miałem to "szczęście" znaleźć się w środku tego życia. Inaczej nie ma możliwości tego pojąć.

 

W zależności od tego, co jest napisane powyżej kształtują się stosunki zarówno z pozostałymi osadzonymi,  jak i z administracją więzienną. Trzeba rozumieć, ze nasze kolnie karne, to miejsca skupienia setek ludzi, którzy w większości są agresywni na wszelki wypadek, ponieważ każdy z nich może liczyć tylko na siebie i każdy może zająć miejsce, które sobie wywalczy. Nie ma tu miejsca na tradycyjne wartości, ale dla równowagi tworzą się własne normy.  Surowość reżimu i  bezprawie ludzi funkcyjnych to są dwie różne sprawy. I powtarzam, w każdym więzieniu życie wygląda po swojemu. 

 

Tutaj, w "piotrowej trójce"***, panuje kult reżimu, który został powołany do tłumienia agresji i drugich manifestacji. Tutaj, na przykład, absolutnie nie ma alkoholu i narkotyków. ABSOLUTNIE! Powtarzam, temat jest złożony i wart bardziej wnikliwego podejścia.

 

Co się tyczy mnie - nie mam na co się skarżyć z punktu widzenia respektowania moich praw. Jednocześnie nienawidzę każdej minuty tutaj spędzonej, bo uważam się za osobę niewinną. Oczywiście, nie mam ciepłych uczuć dla naszego systemu egzekwowania prawa, ale wszystkie moje pretensje są umiejscowione po tamtej stronie muru. A tych pretensji jest wiele.

 

"Nie uważam siebie za lidera"

 

Co Pan sądzi o fakcie, że wielu robotników sektora naftowego w wyniku tego jak potoczyły się losy sporu pracowniczego w Żanaozenie (Zhanaozen) i Karażanbasie (Karazhanbas) odmawiają wspierania swoich liderów, tak jak to można zaobserwować w przypadku Natalii Sokołowej (Natalia Sokolova) i Pana również, oczywiście pośrednio?

 

Do tego należy się odnieść ze zrozumieniem. Kiedy zaczęły się wydarzenia w Żanaozenie, jeszcze do maja 2011 roku, robotnicy mieli Sokołową, która była ich mózgiem. Została zamknięta w maju 2011 roku. Ci, którzy zostali po niej, byli aktywistami walczącymi o swoje prawa, ale nie potrafili wszystkiego sformułować i zrobić prawidłowo. Potem zamknęli również ich. Niektórych wypuszczono uprzednio wyciskając z nich ducha liderów. Zostali tylko powolni, którymi dowodzą już inni.

 

Mówiąc na marginesie, nie uważam siebie za lidera, nawet partii. Jestem kierownikiem. Liderem partii zaczęto mnie nazywać już po aresztowaniu. W ogóle uważam, że człowiek nie powinien siebie nazywać liderem. O tym decyduje nie on. Tak mogą go nazwać ci, którymi dowodzi, jeżeli tak uważają. Liderem robotników naftowych nie byłem nawet pośrednio. My, na ich prośbę, wsparliśmy ich informacyjnie. Może koncepcyjnie.

 

Co się zaś tyczy sytuacji w dniu dzisiejszym, to nie mam możliwości dokładnie śledzić tego co się dzieje i w związku z tym szczegółowo analizować wydarzeń.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

* Unia Celna Republiki Białorusi, Republiki Kazachstanu i Federacji Rosyjskiej formalnie istniejąca od 1 stycznia 2010 r.
** Nazwa jednoosobowego organu wykonawczego na szczeblach lokalnych w Kazachstanie.
*** Kolonia karna w Pietropawłowsku, na północy Kazachstanu.

 
 
tagi:


All Rights Reserved 2013 vladimirkozlov.org Legal Disclaimer O fundacji