Zarechnoe, Kazachstan, 18.05.2014
Aliya Turusbekova po widzeniu z Kozlovem w kolonii karnej w Zarechnoe opublikowała na Facebooku jego list.
Kozlov opisuje swoje uczucia, związane z wizytą Aliyi wraz z synkiem, Alenem w Zarechnoe. List jest wyrazem jego ojcowskiej miłości i tęsknoty za rodziną.
"Wczoraj, kiedy wyszedłem z widzenia próbowałem opisać swoje uczucia, ale były tak silne, że ciężko je ubrać w słowa. Szczenięcy entuzjazm - jeśli komuś kiedykolwiek przyszło obserwować jak szczeniaki wyrażają swoje uczucia, gdy pojawiają się Ci, którzy są dla nich nieskończenie drodzy - to samo odczuwałem ja".
Przez przeszło trzy godziny Kozlov miał okazję obserwować synka, z zachwytem opisuje w liście prozaiczne czynności wykonywane przez dziecko jak spanie, jedzenie, płacz. Stwierdza: "Nie ma potrzeby w szczegółach opisywać naszego pierwszego spotkania - wystarczy jedno: zachwyt". Z rozbawieniem też opisuje jak Aliya zmienia dziecku pieluszkę.
Na koniec dziękuje wszystkim bliskim, członkom rodziny i znajomym, którzy okazali mu tyle wsparcia, dodając: "Wobec realiów otaczającego nas środowiska, wyznaczonego granicami Republiki Kazachstanu, nie chcę wymieniać nazwisk (...)."
Treść listu:
Moja Aliya i Alen - życzę Wam dobrego nastroju. Wczoraj, kiedy wyszedłem z widzenia próbowałem opisać swoje uczucia, ale były tak silne, że ciężko je ubrać w słowa.
Szczenięcy entuzjazm - jeśli komuś kiedykolwiek przyszło obserwować jak szczeniaki wyrażają swoje uczucia, gdy pojawiają się Ci, którzy są dla nich nieskończenie drodzy - to samo odczuwałem ja.
Dobrze, że nie próbowałem niczego wyrazić wczoraj, byłoby to zrozumiałe tylko dla mnie samego.
Oczywiście, wiem, że dla rodzica jego dziecko zawsze wydaje się najlepsze, wyjątkowe, inne od pozostałych pod względem ilości zalet. Znam i rozumiem to prawo do tak szczerej wiary rodzica. I jako rodzic, całkowicie wierzę, że mój Alen, członek naszej dużej rodziny (rosyjsko-kazachsko-tatarsko-ukraińsko-mołdawsko-rumuńsko-kozackiej) jest zawsze "NAJ, NAJ NAJ". Nie ma potrzeby w szczegółach opisywać naszego pierwszego spotkania - wystarczy jedno: zachwyt.
Przez trzy godziny spędzone z Alenem pokazał jak śpi, je, płacze (co robi nie bezmyślnie, a celowo i w różny sposób), jak uważnie przygląda się otaczającemu go światu, częścią którego w tej minucie stałem się ja sam. Widziałem Alena śmiejącego się, "mówiącego" i uczestniczącego w dialogu (!). Alena, który siłami maleńkiego organizmu w 10 minut zużył dwa pampersy. Alena "sikającego " ze śmiechem na mamę, kiedy akurat zmienia mu pampersa. Mama, jak się okazało marzyła, żebym znalazł się w tej chwili na jej miejscu, no Alen sam dokonał prawidłowego wyboru, podczas gdy trzymałem go krótko na rękach (byłem w panice - jak można takie cudo wziąć na ręce, nie raniąc go, nie uszkadzając niczego w tym subtelnym stworzeniu).
Przesiąknąłem jego zapachem, wchłaniałem wygląd, śmiech, płacz, jego "agu", dyganie rączkami i nóżkami, jego śmieszną kozacką fryzurę (...).
Teraz to wszystko będzie ze mną do następnego spotkania, wtedy dopiero dopełni się jeszcze.
Jestem wdzięczny wszystkim bliskim, wszystkim, bez wyjątku - członkom swojej dużej rodziny ze wszystkich krajów, moim przyjaciołom, których okazało się być znacznie więcej niż oczekiwałem po wszystkich tych zwariowanych zajściach.
Moja wdzięczność tyczy się też nieznajomych, którzy wspierali mnie w momentach, kiedy było to dla mniej najcenniejsze, którzy oferowali bezinteresownie pomoc, kiedy była najbardziej potrzebna.
Oddzielnie chcę podziękować także tym ludziom, którzy nie uczestniczyli w tych wszystkich wydarzeniach, ale stali się częścią naszej historii oraz moimi przyjaciółmi i kolegami przez ich wsparcie moralne, zawarte w ich poczuciu wartości; za co czuje się ogromnie zobowiązany.
Wobec realiów otaczającego nas środowiska, wyznaczonego granicami Republiki Kazachstanu, nie chcę wymieniać nazwisk (...).
Wszystkim BARDZO DZIĘKUJĘ za wszystko co mam, co jest mi drogie, co pomaga mi przetrwać, zachować człowieczeństwo. Mojej ukochanej żonie Aliyi - DZIĘKUJĘ (bezgranicznie i prosto z serca) za to co mam, mamy cudo - naszego Alena!