02.06.2014, Kazachstan
Portal Respublika opublikował list Vladimira Kozlova, w którym lider opozycji w Kazachstanie opisuje jak był przewożony z obwodu północnokazachstańskiego do Almaty.
W połowie marca Kozlova przeniesiono z kolonii karnej w Pietropawłowsku (164/3) do Zarechnoe (155/14). Władze po apelach międzynarodowych organizacji ochrony praw człowieka zmieniły miejsce pobytu dysydenta. Zgodnie z kodeksem karnym wykonawczym (art. 68) skazany powinien odbywać karę w kolonii najbliższej miejscu zamieszkania. Wcześniej Kozlov przebywał w Pietropawłowsku położonym 1800 km od Almaty, co znacznie utrudniało jego kontakt z rodziną.
Przewiezienie Kozlova zajęło ponad tydzień od 13 do 20 marca. Pietropawłowsk od Zarechnoe dzieli dystans przeszło 1800 km. Wszystkie dni - jak pisze Kozlov - przebiegały w nerwowej atmosferze wzajemnej podejrzliwości. W kolonii nigdy nie było wiadomo kiedy coś się wydarzy.
Kozlov został uprzedzony przez "zeków" - więźniów z tzw. aktywu, ściśle współpracujących z administracją zakładu, że jeśli władze przychylą się do jego wniosku o przeniesienie to w celi pojawi się kontroler, dając mu 10 minut na przygotowanie się do opuszczenia kolonii.
Opuszczając kolonię opozycjonista nie zdążył pożegnać się ze współwięźniami, podczas wyprowadzania padła też komenda, by nie patrzeć w stronę opuszczającego obóz Kozlova.
Kozlov opisuje m.in. jak konwojenci "stołypina" - wagonu do transportu więźniów, podkreślają swoją władzę, bijąc zatrzymanych gumowym kablem: "Dobiegam do przedsionka wagonu - stoi tam pierwszy konwojent: "Biegiem!". Przeciskam się z torbami przez wąskie zakręty, już widzę drugiego konwojenta, stoi przy otwartych drzwiach bliższej celi: "Tutaj! Biegiem!". Ruszam w tym kierunku - jest. Dostałem. Niezbyt mocne smagnięcie w okolice karku. To był trzeci konwojent - pewnie w taki sposób "liczy" więźniów".
W wagonie - jak relacjonuje opozycjonista, panował tłok. Przedziały przeznaczone dla siedmiu osób musiały pomieścić 20 i więcej ludzi. Więzień, który zaklinował się w wejściu wepchnięty został przez konwojentów kilkoma uderzeniami kabla. Podróż często odbywała się w pozycji półsiedzącej.
Po dotarciu do Astany więźniowie umieszczeni zostali w więzieniu, by później wsiąść do wagonu i ruszyć w dalszą podróż. Wsiadając do "stołypina" znów konwojenci sięgnęli po kable. Kozlov opisuje jak wchodzący przed nim więzień wracający z obozu medycznego, gdzie leczył kręgosłup zostaje zdzielony przez konwojenta kablem. Lider partii Alga! opisuje także ból towarzyszący uderzeniu: "Pierwsze uderzenie dostałem w kręgosłup, odruchowo starałem się uchylić, zasłonić się ręką (…) - dostałem prosto w staw łokciowy i to w takie miejsce, że rękę mi całkiem przetrąciło i długo jeszcze zwisała bezwładnie. Bolało. Z bólu się aż zatrzymałem, złapałem jedną ręką za drugą, a tu już biegnie dwóch z "komitetu powitalnego": "Szybciej! Ruszaj!" (…)".
Po przesiadce w Karagandzie, Kozlov dotarł do obwodu almackiego, w którym mieści się Zarechnoe. W liście pisze pełen przejęcia: "Ałmacki konwój! Jestem w domu! Nagle do mnie dotarło, że jestem ałmatczykiem i jadę prawie do domu (…)".