Z listu Vladimira Kozlovа - Rozmyślania po obowiązkowym wysłuchaniu posłania Nazarbayeva
03.02.2014
W klubie dzisiaj pokazują posłanie prezydenta, mówią, że ciekawy film. Wszyscy muszą wziąć udział w tej masowej imprezie. Zwykle idzie 15-20 osób z drużyny, w zależności od tego, ile osób może zmieścić się w klubie. "Mam nadzieję", że nie trafię do tej grupy, bo jeszcze mogę urządzić miting na temat kazachskiego przysłowia "rób tak jak mówi mułła, ale nie rób tak, jak on sam robi". Jeżeli teraz puścić pogłoskę, że w posłaniu będzie coś o amnestii, to wszyscy tam od razu polecą, to słowo pada tutaj trochę rzadziej niż "w naturze".
Jednak zaciągnęli mnie do klubu na "Nazarbayeva". I niepotrzebnie. W ciągu 15 minut usłyszałem 2 błędy arytmetyczne, które pewnie trzeba odnieść na karb braku kwalifikacji jego asystentów, bo jak inaczej znalazłyby się w tekście. W pierwszym przypadku, w PPLN (posłanie prezydenta lidera narodu), mówiąc o planach (kolejnych) uprzemysłowienia, powiedział, że w tym roku (2014) kończy się pierwszy etap, a od 2016 - rozpoczyna się nowy. Uwzględniając, że ten rok, to 2014, gdzieś przepadł rok 2015; a może była roczna przerwa?!
Drugi błąd wystąpił przy obliczaniu lat, pozostałych do 2050 roku, który został ogłoszony jako kolejna data nadejścia powszechnego szczęścia. Odejmując rok bieżący od 2050, PPLN ogłosił, że pozostało 35 lat (2050 -2014 = 36), i od razu zaczął dzielić je na pięciolatki. To wyszło mu lepiej; tylko słowo "pięciolatka" przywiodło na myśl coś takiego… Czyżby znowu przyszło nam odmierzać czas do przyszłej świetlanej przyszłości pięciolatkami?... Rozumiem, że dla kogoś to "nostalgia", ale przecież w jedno i to samo gówno wchodzić - nie jest comme il faut dla "homo", jeśli oczywiście jest "sapiens". Nawiasem mówiąc, nie dosiedziałem tam do końca. Poszedłem na zabiegi medyczne, a stamtąd już do klubu nie wróciłem.
Ciekawa obserwacja: nie pierwszy człowiek tutaj interesuje się nagle Dostojewskim. Czytają w ogóle pojedyncze jednostki, i kiedy nagle więzień, który w ogóle niczego nie czytał, mimo wszystko pogrąża się w lekturze, do tego jeszcze autora, który jest mistrzem takiego skomplikowanego, psychologicznego nurtu w literaturze - to jest intrygujące. Zainteresowałem się, co wywołuje zainteresowanie Dostojewskim, i dowiedziałem się: on przecież jest nasz, też siedział….(!) No proszę! Narodowiec, przeciwnik carskiego reżimu, skazany na karę więzienia, zamienioną na 10 lat katorgi, Fiodor Michajłowicz Dostojewski, który odsiedział "dwie pięciolatki" w rejonie Semipałatyńska, prawie dwieście lat temu (!) dla dzisiejszych więźniów jest "nasz". Cóż, w każdym razie, to dobrze. Czytanie książek jeszcze nikogo głupszym nie uczyniło; poradziłem przeczytać Dostojewskiego, żeby już całkiem było na temat - "Zapiski z domu umarłych", akurat o tych 10 latach odsiadki.
I znowu - dzień dobry!! Zaledwie godzinę temu wspomniałem o pięciolatkach, i już jest powód, żeby wspomnieć o "donosicielach". Wielu słyszało to słowo oznaczające ludzi, którzy podsłuchują, podglądają, żeby potem donieść gdzie trzeba. Słowo jest złożone i składa się ze skrótu dwóch słów "sekretnyj sotrudnik" [dosł. tajny współpracownik - przyp. tłum.]. U nas wszystko pochodzi z NKWD, cała psychologia organów bezpieki, i to słowo też jest stamtąd. Wtedy było używane zupełnie oficjalnie w raportach; dopiero potem stało się negatywnym określeniem donosicielstwa. Tym bardziej, że często donosicielstwo było kłamliwe, mające na względzie interesy merkantylne.
Wracając z historycznej wycieczki do czasów współczesnych, w których pod tym względem niewiele się zmieniło, to nie minęła nawet godzina od powrotu wszystkich, którzy "oglądali-słuchali" posłanie prezydenta, kiedy dało się zauważyć, jak "przyklejony" do mnie aktywista wyjaśniał szczegóły tego, z jakiego powodu w klubie powiedziałem: "No proszę!", w jakich okolicznościach to miało miejsce. To akurat dotyczyło tego, co napisałem wcześniej, a propos 2050-2014=35 itd.
Tutejsze towarzystwo nijak nie może się przyzwyczaić do tego, że nie mam po co ukrywać, taić swojego stosunku do tego, co widzę czy wiem, dlatego że nie ma w tym niczego niezgodnego z prawem; prościej jest podejść do mnie i zapytać, a nie robić z siebie donosiciela…
20.01.2014. Dzisiaj rano, całą drużyną (zwolnili nas z zajęć w szkole, liceum zawodowe, z pracy - zewsząd) zaprowadzili do klubu, żebyśmy jeszcze raz mogli posłuchać i obejrzeć posłanie. Piszę o tym, mając dwojakie uczucia. Pomaszerowaliśmy tam, cicho posiedzieli przez dwie godziny (pytałem później kilku - nikt niczego nie zrozumiał), marszem wróciliśmy. Na dworze sypie śnieg, prawie zamieć, w posłaniu wizja krainy mlekiem i miodem płynącej. Słuchałem po raz drugi, bo chciałem dowiedzieć się czegoś na temat oceny teraźniejszości, ale oprócz pochwały pracy Nazarbayeva, uniwersytetu i wspominania o jakichś osiągnięciach (ogólnie) i błędach (też ogólnie), niczego nie było. Wszystko było o tym, co "my powinniśmy", przy czym PPLN jakoś ani razu się nie uśmiechnął, a kiedy pokazywano salę - to tam w ogóle konsternacja na twarzach, kiwanie głowami, cieniutkie oklaski, za to często, i w ogóle - dawało się wyczuć jakieś napięcie u wszystkich. Czasem prezydent wpadał w groźny ton, wtedy od razu zmieniali plan, w kadrze widać było pochylone siwowłose głowy, rękę z długopisem i notatnikiem, szybko piszącą w ślad za słowami PPLN, jak gdyby tekst nie miał być wielokrotnie publikowany, wydany w postaci tekstu, dźwięku, obrazu… Myszy, szare, rzeczywistość po drugiej stronie lustra.
Okazuje się, że więźniowie czekali, że w posłaniu "powiedzą coś o nich", tak po prostu. W poprzednim posłaniu był kilka słów o humanizacji, a tym razem - w ogóle, ani o prawach człowieka, ani humanizmie, i w ogóle - o niczym takim. Widać u nas wszystko OK w tej kwestii, jeśli mówią, że jest inaczej, to rzucają oszczerstwa z zawiści… I nie my zapewne chcemy dostać się w "ich szeregi", a już prędzej oni w nasze, jeśli wszystko jest tak jak powiedziano w posłaniu. Nasza władza żyje według jednej zasady: im bardziej [ludzie - "źródła władzy"] mówią jej, co powinna robić, tym częściej ona pokazuje im, dokąd powinny zmierzać… I źródła władzy zmierzają.
Zakład karny ЕС 164/3 V.Kozlov