Dzwonił Vladimir Kozlov. Leczy się na oddziale szpitalnym - ze
skurczami żołądka i stawami. Dostał moją przesyłkę. Powiedział mi
też, że ktoś przysłał mu paczkę, ale jej nie przyjęli i zwrócili
nadawcy. Nie wie, kto był nadawcą. Proszę wszystkich, chcących
wesprzeć Volodię, aby nie wysyłali mu paczek. Jeżeli chcecie coś
wysłać, to lepiej nadajcie do mnie, a ja wszystko mu przekażę w
kolejnej należnej przesyłce.
Ciekawe, że jednak nie dostał tego, co zawierała przesyłka od
Toregozhinej - czasopisma Adam i Pravdivej gazety. Nie dostał też
tego, co ja mu wysłałam - gazety Assandi-Times (redaktor S.
Duvanov). Administracja tłumaczyła to jakąś cenzurą, jakoby to jest
obiekt, w którym obowiązują specjalne zasady i oni sami wiedzą, co
dawać do czytania więźniom, a czego nie. No, ładnie!!!! Nawet Vadim
Kuramshin w kolonii ze specjalnym rygorem dostał czasopismo Adam, a
nam w kolonii z ogólnym rygorem - nie wolno go czytać. Dziwne, nie
widziałam w regulaminie odbywania kar, żeby była cenzura na
literaturę polityczną.
Dostałam też od niego 8 listów. Z listu datowanego 05.06.2013:
"Tyć jeszcze nie zacząłem, czekam, kiedy ten moment nastąpi. Słońce
pali, komary żrą na wieczornym apelu jak diabli, i meszki jakieś
takie wstrętne. Obóz jest zbudowany na bagnach.
Próbuję z ogólnego wrażenia "beznadziejności" wydzielić detale,
żeby potem jakoś uporządkować ten sam, jeden rodzaj wrażeń; żeby
zrozumieć, jakie wydarzenia lub inne aspekty wpływają na to samo
odczucie. Na razie jestem w trakcie całego procesu, notuję,
analizuję, dzieląc same wrażenia na te, które mogę usunąć poprzez
zmianę własnego zachowania, i na te, które powstają w
okolicznościach ode mnie niezależnych.
Wyszło, że jest pewnego rodzaju nadmiar wydarzeń i wrażeń, co
doprowadziło do powtórnej oceny wielu spraw i wielu osób. To nie
apatia wobec samego życia, oczywiście. To wstręt do tego życia,
które jest teraz, i cichy żal za niektórymi "naiwnymi zasadami",
które zdążyły się prawie rozsypać za ten czas. Jestem bardzo
wdzięczny wszystkim, którzy mnie wsparli i wspierają nadal, ale
tych, którzy uciekli w "siną dal" w podskokach jest wielu… I wśród
nich jest wielu takich, którzy byli obok, na kogo mogłem liczyć
(według tego, co mówili) w trudnej chwili. Każdego dnia, także
teraz, lista tych osób ulega korekcie w naturalny sposób, jak gdyby
ze zbiorowej fotografii znikały twarze; zostają tylko sylwetki tam,
gdzie wcześniej byli ludzie… Ale to nic, to sanacja, a ona nie bywa
bezbolesna; przeżyjemy i będziemy żyć tylko dla siebie i dla tych,
którzy są całkiem blisko".
06.06.2013. Co się tam u was dzieje (porwanie rodziny Ablyazova,
aresztowanie Ketebayeva, przeszukania, konfiskaty), to jest jakiś
sabat, albo zawierucha? Takie coś czasami zdarza się w silnikach -
nagle silnik zaczyna nabierać obrotów, i nie można go zatrzymać.
Nawet, jeśli wyłączyć zapłon. W efekcie, silnik sam się rozlatuje
na kawałki, tam w środku. Czytam "Mit o zastoju", zbiór dokumentów
z lat 1965-1982, epoka zastoju, początek ruchu obrony praw
człowieka w ZSRR. 27 marca 1971 r. list Piotra Yakira, obrońcy praw
człowieka, w prezydium XXIV ZJAZDU KPZR: "…odpowiadać na krytykę
prześladowaniami - czyja to metoda? Czyż można tak dowodzić swoich
racji? Czyż w taki sposób buduje się społeczeństwo wierzące w idee
i zwarte w jedną całość? Od tego tylko powiększa się krąg
niezadowolonych, niezależnie od tego, w jaki sposób wyraża się
niezadowolenie… odmienne poglądy polityczne, nawet, jeśli są
lojalne, to w naszym kraju nieoficjalnie zostały uznane za
przestępstwo…" 1971 rok ZSRR! Bardzo ciekawa książka, już prawie
całą przeczytałem. Mocne wrażenie zrobił na mnie wiersz
Galicza:
Kiedy ja wrócę….
Ty się nie śmiej, kiedy ja wrócę
Kiedy nie dotykając ziemi przebiegnę po lutowym śniegu
Po widocznym tropie - do ciepła i noclegu
I drżąc ze szczęścia, na zew twego głosu się obejrzę
Kiedy ja wrócę… О, kiedy ja wrócę!...
Kiedy ja wrócę, to w lutym będzie słychać śpiew słowiczy
Ten stary, ten dawny, zapomniany, wyśpiewany motyw
I upojony swym zwycięstwem się rzucę
Do kolan twoich wtulając w nie głowę!
Kiedy ja wrócę….
A kiedy ja wrócę?
Dzisiejsze wydarzenia, to po prostu kopia tamtych, od których
upłynęło prawie 50 lat. I nie zastanawiają się, głupcy, że wtedy
wszystko to skończyło się najpierw 85-tym, potem 91 rokiem…
Wydarzenia, które dzieją się teraz, są bardziej okrutne, i coraz
mniej możliwe do wytłumaczenia z punktu widzenia jakichkolwiek
pojęć. Powstaje takie wrażenie, że ludzie nie nadążają uświadamiać
sobie tego wszystkiego, co się wokół dzieje, i po prostu walą na
prawo i lewo po wszystkich, którzy choć trochę się "wysuwają przed
szereg". Moim zdaniem, to jest bardzo niebezpieczne dla wszystkich,
bo bardzo łatwo może przerodzić się w chaos, który będzie po prostu
zabójczy, fizycznie…
W ostatnio strzeliło mi do głowy, żeby pisać do ciebie prawie
codziennie, więc częściej wstępuj na pocztę; i kontroluj po datach,
ostatnio mam takie wrażenie, że pojawiło się zbyt wielu chętnych do
czytania moich listów, a ty w tej kolejce jesteś ostatnia…
10.06.2013. Idź do biblioteki, tam są jeszcze 2 książki dla mnie:
jedna z nich, to badania Dosyma Satpayeva, Andreya Chebotaryeva… Tu
gdzie jestem, świetnie jest widzieć nazwiska ludzi, których zna się
z tamtej, drugiej strony życia. Pozdrów ich również.
Patrzę, myślę, analizuję. Z boku na pewno wygląda to dziwnie; cały
czas jestem sam, milczę. Patrzę wokół, widzę - takich miejsc nie
powinno się nazywać poprawczymi. To jest określenie obłudnie, które
zostało narzucone od czasów ZSRR, i jest wręcz obce temu
wszystkiemu, co tutaj powinno się robić. Do "poprawy" potrzebne
jest wychowanie, a dla wychowania - szczególnie indywidulane
podejście, czego tutaj być nie może w zasadzie…
Wieczorami jest kilka minut przed końcem dnia, kiedy stoimy przy
swoich łóżkach i czekamy na sygnał; wielu patrzy na zdjęcia i ja
też patrzę.
Niedawno, przyszedł strażnik na obchód i "wyzwał" mnie od
"inteligentów". Popatrzył na mnie i nagle mówi: "a ty inteligent
jesteś". I wyszedł. A nasi "inteligenci" powinni poczytać Yakova
Polonskogo, żyjącego prawie 150 lat temu:
Pisarz, o ile tylko on
Ma w sobie ducha wielkiego narodu,
Nie może zniewolonym być
Gdy wolność jego skuta…
11.06.2013. Niedawno w oddziale nakryliśmy złodzieja. Ściągnąłem z
suszenia skarpetki i bieliznę i zabrałem ze sobą do PWR (pokój
pracy wychowawczej), żeby stamtąd przejść korytarzem i zanieść do
pomieszczenia gospodarczego. Ktoś wywołał mnie z PWR, więc
zostawiłem swoje rzeczy na krześle i wyszedłem, a kiedy wróciłem po
5 minutach, nie było niczego. Najpierw spytałem, czy ktoś nie
widział. Potem ktoś sobie przypomniał, że widział jak ten coś
takiego trzymał w rękach. Pytam go, a on mówi, że nie, niczego nie
widział, i pokazuje mi swoje skarpetki w rękach, mówi: "Przecież
nie te!". Wtedy jeden chłopak obok, już zwracając się konkretnie do
niego: "Ej, ty, słyszysz, przecież zawinąłeś to w swój ręcznik".
Zebrało się kilku ludzi, wszyscy krzyknęli - rozwijaj!!! Rozwinął -
i oto widzę moje skarpetki… W innym obozie mógłby bardzo mocno
ucierpieć. Tutaj zabrali go tylko na "rozmowę".
Czasami wspominam najbardziej absurdalne fragmenty tych bredni,
które nazwano moją "sprawą". Pamiętam, jak najpierw w Internecie
długo umieszczali krótkie filmy, demonstrowali dowody rzeczowe z
numerkami - obrzyny, pistolety, tarcze policyjne podziurawione
śrutem. Twierdzili, że uczestnicy zamieszek użyli przeciwko policji
broni… Dziwiliśmy się wtedy, że tyle tej broni strzelało do
policjantów i ani jeden z nich nie został ranny. I co się potem z
tym wszystkim stało? Przecież na procesie naftowców w ogóle nie
było ani słowa o całym tym chłamie, który "wciskali" ludziom na tym
filmie. A ze strzelaniem do nieuzbrojonych ludzi - najpierw była
wersja, że strzelali "tylko wtedy, gdy funkcjonariuszom policji
groziło niebezpieczeństwo", i potem na wideo było widać, jak
policja wali na prawo i lewo, do bezbronnych i uciekających (tak!)
przed policją ludzi. Żadnych armatek wodnych, gazu łzawiącego,
gumowych kul - od razu z automatów i pistoletów, ostrą amunicją,
strzelali żeby zabić. Gdyby nie nakręcono wtedy w Zhanaozenie tego
przypadkowego wideo, to całe to kłamstwo uszłoby za prawdę, tym
apaszom, co nakręcili wideo - światową nagrodę trzeba dać za męstwo
i heroizm, którym się wykazali demaskując kłamstwa organów
ścigania; naprawdę ryzykując życiem.
A z moimi artykułami -164, 170, 235. Pierwsze dwa - tylko ulotki,
które były rozpowszechniane w mediach, na oficjalnie
zarejestrowanej stronie, do których od września 2011 do stycznia
2012 ani KBN, ani prokuratura, nie mieli pytań; i których 90%
biorących "udział" w zamieszkach w Zhanaozen, nie pamięta, jeszcze
7% twierdzi, że coś takiego widziało, a 3% czytało, ale im się nie
podobały. Gdzie jest związek przyczynowo-skutkowy tych ulotek z
wydarzeniami w Zhanaozen?
A jeśli nawet sklejać te brednie, jak to robili śledczy, to nawet
autorowi tych ulotek nie da się na siłę naciągnąć zarzutu ze 164 i
170.
А artykuł 235 - pusty śmiech na sali. Są przywódcy ZGP
(Zorganizowana Grupa Przestępcza), ale nie ma ani jednego
człowieka, któremu w trakcie śledztwa czy procesu, przedstawiono
zarzut udziału w tej ZGP. Innymi słowy, jako takiej ZGP nie ma;
śledczy, ani sąd, nie udowodnili jej istnienia. Czym więc
kierowałem? Jasna sprawa… To nawet nie grubymi nićmi jest szyte, a
grubą liną związane w jedno wielkie kłamstwo. A zeznania
wykończonych świadków? Nie ma ani jednego zeznania świadka, który
by twierdził "ja widziałem", "ja słyszałem". Pamiętam, że mówili
"ja sam nie widziałem, nie słyszałem, ale wiem", "nie widziałem,
nie słyszałem, ale potępiam", i jeszcze "a teraz zrozumiałem
(-łam)". A jeszcze, dwie strony skopiowanych słowo w słowo,
co do przecinka, zeznań 2 świadków. I łzy umęczonej kobiety,
jedynej, która w areszcie śledczym w Aktau, podczas przypadkowego
spotkania na więziennym korytarzu, jej łzy na mojej piersi, i jej
słowa - "Volodya, wybacz, proszę…" Łzy odwagi, słowa człowieka,
który przeszedł przez koszmar i piekło…
Jestem przekonany, że upłynie trochę czasu, i wszystko, co teraz
jest ukryte pod kłamstwem i milczeniem, zostanie ujawnione. I kto z
naftowców był w "kursie" i pełnił jakąś rolę w tej historii.
Właściwie, to już teraz jest jasne dla tych, którzy potrafią
przeanalizować te wydarzenia, i odpowiedzieć na pytania - dla kogo
to było wszystko wygodne wtedy?
Osobiście wybaczyłem wszystkim, którzy wyrządzili mi krzywdę.
Wybaczyłem - nie znaczy, zapomniałem, nie znaczy, że sobie nie
przypomnę. Znaczy to tyle, że nie będę odpowiadał tym samym. Kogoś
tam zrozumiałem i wybaczyłem, i nigdy nie będę tego wypominać.
Innych zrozumiałem, wybaczyłem, i nigdy nie podam ręki, nie usiądę
przy jednym stole…
Przyszedł jeszcze jeden list od Inary Masanovej, taki miły.
Pozdrów ją ode mnie.
12.06.2013. W oddziale wre praca, trwają remonty w różnych
miejscach. Dalej czytam książkę Nurbolta Masanova; już zwrócili na
nią uwagę młodzi chłopcy - Kazachowie, tam jest przecież opisana
historia każdego żuza i wszystkich rodów. Zastanawiam się czy nie
wyjść z propozycją zrobienia cyklu wykładów na podstawie materiału
tej książki. Jestem zachwycony głębią wiedzy Nurbolata i
umiejętnością przekazywania naukowego materiału zrozumiałym i
przystępnym językiem - super ciekawy. Nigdy nie myślałem, że tak
mnie zainteresuje czytanie o "patronimicznej organizacji stosunków
społeczno-wspólnotowych" nomadów, a jest ciekawe i nawet
bardzo.
16.06.2013. Piszę i rozumiem, że jesteśmy tak rozrzuceni w czasie,
że zadawanie pytań w listach w rodzaju - co słychać, co robisz i
td. - nie ma sensu. Póki list dojdzie, potem póki przyjdzie
odpowiedź - w tym czasie dwa razy porozmawiamy przez telefon. A tak
chciałoby się częściej rozmawiać.
Kończę czytać książkę Nurbolata Masanova, potem oddam ją do
biblioteki. Jest bardzo ciekawa, będę jeszcze do niej wracał.
Wczoraj wieczorem, przed kontrolą znowu mnie dopadł mnie skurcz,
musiałem pójść na oddział szpitalny, wziąć coś przeciwbólowego.
Pomogli, noc przeszła spokojnie.